Czy prezydent zamierza pomóc Frankowiczom? A może ustawa frankowa została już spisana na straty?
W czasie kampanii prezydenckiej i parlamentarnej PiS deklarował pomoc dla Frankowiczów. Obecnie, kilka miesięcy po wyborach, dzieje się coraz mniej: KNF ciągle liczy ewentualne koszty wprowadzenia ustawy, politycy twierdzą, że może pojawić się najwcześniej za rok. Czy ustawa frankowa była tylko wydmuszką na potrzeby kampanii wyborczej? I czy komukolwiek, oczywiście poza Frankowiczami, zależy na jej wprowadzeniu?
Ustawa frankowa szkodliwa dla gospodarki
Takie opinie można usłyszeć ze strony banków, ale podobnego zdania są również ekonomiści. Według wyliczeń NBP koszty przewalutowania franków na złotówki wg tzw. kursu sprawiedliwego wynoszą około 44 mld zł. Jednakże, co prawda w wyniku prywatnej inicjatywy ustalono, że być może nie było żadnych franków. Jak w takim razie mają się do tego wyliczenia NBP?
Gdy 15 stycznia 2016 ogłoszono projekt ustawy o pomocy dla Frankowiczów wielu z nich zapewne miało nadzieję, że przyjęcie ustawy to tylko kwestia czasu, wszak PiS ma większość w sejmie, jest również prezydent, który jest przychylny rządowi. Wcześniej wicepremier Morawiecki twierdził, że ustawa powinna objąć tylko najbiedniejszych – projekt ustawy prezydenckiej z 15 stycznia miał być sprawiedliwy i objąć wszystkich posiadaczy kredytów walutowych: Prezydent Andrzej Duda postawił zadanie znalezienia sposobu, który nie będzie dyskryminował ani uprzywilejowywał żadnej grupy kredytobiorców.
Pięknie, równość, brak dyskryminacji, ale czy w ogóle projekt dojdzie do skutku?